Ok.. zatem czwartek...
W czwartek, a w zasadzie parę minut przed piątkiem, wypada się zrelaksować. Dla mnie to już weekend. W takim rozumieniu tego terminu, że nie idę w piątek do roboty :)
Jednak nie przeszkadza to w niczym i muszę załatwić jutro kupę... (kupę też), ale masę spraw w urzędach i instytucjach... Wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że nie mogę napisać wprost o co chodzi.Dzieje się tak dlatego, że żyję w Polsce... w kraju, w którym załatwienie sprawy urzędowej jest wynoszone do rangi spraw bardzo ważnych i mających znaczenie dla przeciętnego Kowalskiego, czyli dla mnie.
I tak się też dzieje, bo jest to dla mnie ważne, bo taki jest system... który jest chory :)
Z grubsza to właśnie dlatego nie mogę napisać wprost co robię w piątek, choć sprawy są załatwiane legalnie i tak jak nam to ustawodawcy nakazali, a urzędnicy skrzętnie i skrupulatnie te nakazy wykonują. Mając przy tym pracę i płacąc podatki, i koło się zamyka :)
Paranoja, ale po 34 latach, (tzn. nie wszystkich 34, bo mam łącznie razem 34lata), zdążyłem się przyzwyczaić.
Dobranoc i pozdrawiam,
Maciek
PS
Nie jestem przekonany co do sensowności postu, ale kiedyś wyjaśnię o co mi chodzi.